Wilgoć, zaparowane okna, zapach stęchlizny, mokre narożniki ścian, grzyb i gorsze samopoczucie domowników to jedne z najczęstszych problemów w domach jednorodzinnych i mieszkaniach w Polsce. Co zaskakujące – w większości przypadków winowajcą nie jest ani zbyt grube ocieplenie, ani „za szczelne okna”, tylko niewydolna wentylacja grawitacyjna, czyli… kominy wentylacyjne.
W tym artykule wyjaśniamy, jak komin wpływa na wilgotność powietrza, skąd bierze się grzyb i dlaczego kominiarz często rozwiązuje problemy, z którymi nie radzą sobie nawet ekipy budowlane.
Każda rodzina wytwarza w ciągu doby kilkanaście litrów pary wodnej:– gotowanie,– pranie,– kąpiele,– suszenie ubrań,– oddychanie.
To normalne. Problem pojawia się wtedy, gdy para nie ma drogi ucieczki. A jedyną drogą, jaką przewidziano w większości polskich domów, są kominy wentylacyjne.
Jeśli przewód nie ciągnie – wilgoć zaczyna… zostawać w domu.
Wentylacja grawitacyjna działa dzięki różnicy temperatur między wnętrzem a zewnętrzem. Powietrze unosi się ku górze i ucieka kominem.
Problem w tym, że współczesne domy są coraz szczelniejsze:
nowe, szczelne okna bez nawiewników,
docieplenia eliminujące „naturalne nieszczelności”,
drzwi wewnętrzne bez otworów w dolnej części,
rekuperacja sąsiada, która zmienia przepływy w pionach,
zaburzenia ciągu przez wiatry i podciśnienie.
Efekt? Komin nie ma z czego ciągnąć, więc ciągnąć przestaje.
A wilgoć zostaje w domu jak w zamkniętym słoiku.
To lista problemów, które kominiarze widzą w domach codziennie:
Kratka „psuje wygląd łazienki” – i problem gotowy.
Zamknięte okna, brak nawiewników, brak podcięć w drzwiach: powietrze nie ma jak wejść, więc nie ma jak wyjść.
Okap potrafi stworzyć podciśnienie, które cofa powietrze z łazienki.
Wiatr potrafi odwracać ciąg – stąd nasady kominowe często ratują sytuację.
Nawet niewielka blokada potrafi zatrzymać pracę komina.
Wilgoć zaczyna osadzać się w narożnikach, za meblami, na mostkach termicznych.
Nie tylko brzydko wygląda – jego zarodniki są szkodliwe dla płuc.
Zbyt duża wilgotność + brak wymiany powietrza = wysokie stężenie CO₂.
Mokra ściana izoluje gorzej – co przekłada się na rachunki za ogrzewanie.
Podczas kontroli można ocenić:
drożność przewodów wentylacyjnych,
siłę ciągu w różnych temperaturach,
poprawność wykonania kanałów,
obecność zatorów (gruzu, ptasich gniazd, zabrudzeń),
działanie nasad,
dopływ powietrza do pomieszczeń,
różnice ciągu między piętrami.
Kominiarz wskazuje też, czy konieczne jest:– czyszczenie,– udrożnienie,– uszczelnienie,– montaż nasady,– montaż nawiewników,– poprawa drzwi lub inna korekta instalacji.
Często poprawa ciągu trwa… kilkanaście minut. A problem wilgoci znika w ciągu kilku dni.
Kolejność działań dla właściciela:
Nie zaczynać od malowania! Grzyb wróci, jeśli nie poprawi się wentylacji.
Wezwać kominiarza. Sprawdzi przewody i powie, czy działa prawidłowo.
Zadbać o dopływ powietrza. Nawiewniki okienne lub ścienne to często klucz.
Rozważyć nasadę kominową Zwłaszcza na niskich kominach i w zabudowie jednorodzinnej.
Usunąć skutki, ale dopiero po usunięciu przyczyn.
Dom nie wilgotnieje „sam z siebie”.W 80% przypadków winna jest niewłaściwa praca przewodów wentylacyjnych. Dlatego zanim kupisz farbę, osuszacz czy preparaty na grzyba — zadzwoń do kominiarza.
To specjalista, który wie, jak uruchomić komin tak, aby dom mógł oddychać.
Przeczytaj także:
kaletadawid2@gmail.com
Szukaj nas na
Projekt i wykonanie: ab-media.pl